środa, 12 września 2012
dziadostwo zostawię je tu tylko dlatego, żeby mi przypominało jak nie należy robić opowiadań
Miasto... Spokojne, choć pełne zakłóceń, tworzonych przez ludzi którzy, swoimi codziennymi sprawami próbują urozmaicić sobie dzień. To miasto jak każde inne miało swój charakter, mogło stać nieporuszone wobec swoich stwórców ich potomków i potomków potomków stworzycieli i tak do skończenia świata, nasze jednak było dosyć
dobre, było szczęśliwe i sielankowe, nie w ten sztuczny sposób jak miasta w Stanach Zjednoczonych czy ponure jak Warszawa która przeżyła dni wojny, zaś nasze miasto jest po prostu, takie jakie jest, żyje z dnia na dzień i doskonale popkazuje nastroje ludzi w mieście.
Można by pmyśleć, że tu nie ma kłopotów, są tu przecież tylko ludzie...Oraz smoki, gryfy, jednorożce, anioły, gadające wilki i wilkołaki. Siły ciemności i siły dobra postanowiły sobię z naszego domu pole bitwy, nie mam nic do nich, bo w końcu urozmaiciły mi życie, tylko trochę w drastyczny sposób.
Mam na imię Drak, to nie rodzone imię, przyjąłem ję jako wstęp do nowego życia i według mnie dosyć pasuje do nowej sytuacji. Mam 21 lat mam pracę, jestem ochroniażem, czyim spytacie. Ochraniam całe miasto należę do grupy "Lektorów"
która powstała w dniu objawienia. Mam krótko strzyżone włosy i jestem lekko umięśniony, taki normalny człowiek.
Który walczy z demonami i siłami ciemności, wiem co to sarkazm. Mam uiejętności wystarczające do przetrwania i jestem dobrym wojownikiem, Mam też mało czasu, w końcu uciekam, kryję się przed NIMI. Wrogowie, bestie nastawione na niszczenie, jestem sam, mogłem się powstrzymać od tych konkluzji na temat miasta, ale robiłem to automatycznie, jedną stroną wychwytując niuanse uliczek którymi biegłem. Czułem krew, wszędzie wokół, strach drążył moje wnętrze jak robak,
nie dało się go powstrzymać, nie jestem złym człowiekiem, potem po prostu stałem się furią, strach przerodził się we wściekłość, miałem dość uciekania, postanowiłem wewnętrznie, że nie dopuszcze by to oni mnie gonili, teraz ja zapoluję. Wbiegłem do ślepej uliczki i zatrzymałem się, pozwoliłem im by mnie okrążyli i zaatakowali, pierwszy z kotłujących się bestii wybiegł ogromny biegacz porośnięty w czarną sierść która śmierdziała krwią, jak oni wszyscy.
Zaatakował pierwszy, skoczył mi do gardła. Kucnąłem i przerzuciłem go przez plecy jednocześnie wyciągając krótki miecz jednoręczny i wbiłem go w szyję stwora który był właściwie groźniejszy niż on, był to czarownik po żłej stronie, skażony żądzą mocy zszedł na ciemną strone. Zginął w drgawkach plują na wszystko krwią i plamiąc swój płaszcz. Odwróciłem się i usiekałem szybko biegacza, reszta morderczej grupy straciła rezon straciwszy ich przewodnika, najmniejsze zaczęły uciekać.
W końcu został tylko jeden, wielki mutant wcześniej naprowadzany przez maga, teraz był wolny i został tylko z powodubraku mózgu. Skoczył na mnie chcąc mnie rozszarpać lecz ja tylko zrobiłem obrotem unikw bok i ciąłem go przez szyje, jego głowa uderzyła w bruk.
Powoli słaniając się ze zmęczenia udałem się w stronę bazy, zaczynało świtać, straciłem całą noc na ucieczke i byłem padnięty. Ledwo doczołgałem się do drzwi, witając kolege z zespołu. Przeraził si, ale uspokoił chwilę później widząc, że to ja. Udałem się do pokoju i upadłem na łóżko i tam zostałem żegnając mrok.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz