czwartek, 27 września 2012

wiersz

Zimno mi...

z zimną bronią
pośród zimnych skał
samotny, żołnierz stał

myśli jego, zimne echa
choć wcale nie miał pecha
jeszcze stał

Bo on pośród zimnych skał
samotny, żołnierz stał
codziennie rano skoro świt
o ile spał, jak tylko wstał
strach go lodowaty chwyta
i wtedy w powietrze rzuca pytanie
<Czy to już?>

O nic więcej nie zapyta
bo wie że po to się tu chowie
Tu z zimną bronią pośród zimnych skał
życie oddać, złożyć, w tym kamiennym grobie

Nadszedł dzień, to chyba był miesiąc luty
gdy ujrzał wnętrze lufy
już się nie bał, już nie płakał

Bo tu z zimną bronią
pośród bratnie zimnych skał
leży zimny żołnierz, choć kiedyś tu stał

środa, 12 września 2012

Co nieco na temat

Można już zobaczyć moje opowiadanie, tak wiem że krótkie ale to dopiero wstęp takiej seryjki.
Chciałbym byście wiedzieli, że choć takie krótkie to i tak zajęło mi sporo czasu, na poprawki w fabule, ale to nieważne.Jak tylko znajdę czas napiszę ciąg dalszy. Do zobaczenia do następnego razu.
Piszcie pod spodem co tam macie do powiedzenia, bo chętnie  z kimś podyskutuje. ;)

dziadostwo zostawię je tu tylko dlatego, żeby mi przypominało jak nie należy robić opowiadań


Miasto... Spokojne, choć pełne zakłóceń, tworzonych przez ludzi którzy, swoimi codziennymi sprawami próbują urozmaicić sobie dzień. To miasto jak każde inne miało swój charakter, mogło stać nieporuszone wobec swoich stwórców ich potomków i potomków potomków stworzycieli i tak do skończenia świata, nasze jednak było dosyć
dobre, było szczęśliwe i sielankowe, nie w ten sztuczny sposób jak miasta w Stanach Zjednoczonych czy ponure jak Warszawa która przeżyła dni wojny, zaś nasze miasto jest po prostu, takie jakie jest, żyje z dnia na dzień i doskonale popkazuje nastroje ludzi w mieście.
Można by pmyśleć, że tu nie ma kłopotów, są tu przecież tylko ludzie...Oraz smoki, gryfy, jednorożce, anioły, gadające wilki i wilkołaki. Siły ciemności i siły dobra postanowiły sobię z naszego domu pole bitwy, nie mam nic do nich, bo w końcu urozmaiciły mi życie, tylko trochę w drastyczny sposób.
Mam na imię Drak, to nie rodzone imię, przyjąłem ję jako wstęp do nowego życia i według mnie dosyć pasuje do nowej sytuacji. Mam 21 lat mam pracę, jestem ochroniażem, czyim spytacie. Ochraniam całe miasto należę do grupy "Lektorów"
która powstała w dniu objawienia. Mam krótko strzyżone włosy i jestem lekko umięśniony, taki normalny człowiek.
Który walczy z demonami i siłami ciemności, wiem co to sarkazm. Mam uiejętności wystarczające do przetrwania i jestem dobrym wojownikiem, Mam też mało czasu, w końcu uciekam, kryję się przed NIMI. Wrogowie, bestie nastawione na niszczenie, jestem sam, mogłem się powstrzymać od tych konkluzji na temat miasta, ale robiłem to automatycznie, jedną stroną wychwytując niuanse uliczek którymi biegłem. Czułem krew, wszędzie wokół, strach drążył moje wnętrze jak robak,
nie dało się go powstrzymać, nie jestem złym człowiekiem, potem po prostu stałem się furią, strach przerodził się we wściekłość, miałem dość uciekania, postanowiłem wewnętrznie, że nie dopuszcze by to oni mnie gonili, teraz ja zapoluję. Wbiegłem do ślepej uliczki i zatrzymałem się, pozwoliłem im by mnie okrążyli i zaatakowali, pierwszy z kotłujących się bestii wybiegł ogromny biegacz porośnięty w czarną sierść która śmierdziała krwią, jak oni wszyscy.
Zaatakował pierwszy, skoczył mi do gardła. Kucnąłem i przerzuciłem go przez plecy jednocześnie wyciągając krótki miecz jednoręczny i wbiłem go w szyję stwora który był właściwie groźniejszy niż on, był to czarownik po żłej stronie, skażony żądzą mocy zszedł na ciemną strone. Zginął w drgawkach plują na wszystko krwią i plamiąc swój płaszcz. Odwróciłem się i usiekałem szybko biegacza, reszta morderczej grupy straciła rezon straciwszy ich przewodnika, najmniejsze zaczęły uciekać.
W końcu został tylko jeden, wielki mutant wcześniej naprowadzany przez maga, teraz był wolny i został tylko z powodubraku mózgu. Skoczył na mnie chcąc mnie rozszarpać lecz ja tylko zrobiłem obrotem unikw bok i ciąłem go przez szyje, jego głowa uderzyła w bruk.
Powoli słaniając się ze zmęczenia udałem się w stronę bazy, zaczynało świtać, straciłem całą noc na ucieczke i byłem padnięty. Ledwo doczołgałem się do drzwi, witając kolege z zespołu. Przeraził si, ale uspokoił chwilę później widząc, że to ja. Udałem się do pokoju i upadłem na łóżko i tam zostałem żegnając mrok.

środa, 5 września 2012

Dzisiaj jest dzień

...Siema cześć i czołem, to jeszcze niestety nie opowiadanie, ale też coś możliwie ciekawego.
Dzisiejszego dnia jest już mój drugi dzień w nowej szkole, a co za tym idzie zaczynam się dosyć przyzwyczajać szybko, ogólnie panująca atmosfera jest neutralna, nie umiem jej wychwycić, bo za dużo ludzi, w moim gimnazjum było zaledwie 200 osób i według mnie było ich za dużo, a teraz jest kilka razy więcej. Za to w klasach jest świetnie, nauczyciele życzliwi i w ogóle, pani z wdż nie starała się wyjść ze swojego stereotypu tylko go udoskonaliła, czym zyskała mój szacunek.
Ta szkoła jest bardzo dziwna w rozkładzie sal, żadnej nie da się znaleźć, choć zna się numer, zawsze mam nadzieje że zdążę do sali lekcyjnej zanim zadzwoni dzwonek na koniec lekcji.
Dzisiejszy dzień i wczorajszy przyniosły spory ruch w moim opowiadaniu które już nie długo tu wstawię.
Mam nadzieje wyrobić się do przyszłego tygodnia.
Powodzenia na resztę dnia,
funduję wam ja.
Seatherten

niedziela, 2 września 2012

Witaj czytelniku

Witajcie, wiem, że wstęp już był, tylko on był taki bardziej literacki a chciałem się z wami przywitać i życzyć powodzenia w czytaniu tych przykładów grafomaństwa które tu będę za niedługo publikował. Wiem też, że może wam nie odpowiadać, że trochę będzie trzeba poczekać na pierwsze opowiadanie, ale zaufajcie mi, będzie warto. Niektóre z moich opowiadań będą krótkie inne przydługawe i większość będzie w stylu "urban fantasy", będą takie które śmieszą, takie które smucą i we wszystkich nastrojach do opowiadań jakie mi będą w duszy grać. Wiem że wielu teraz może pisać, ale mało kto chcę, więc przesyłam pozdrowienia do tych starych pryków od książek, że młode pokolenie jeszcze się nie poddało i dojdzie na szczyt by zostać zrzuconym przez następne i tak dalej aż cały świat potrzaska się w tym literackim kole czasu. Pozdrawiam też moich przyszłych czytelników, oraz przyjaciół i przyjaciółek oraz innych znajomych którzy odważą się wejść do tak przerażającego miejsca jak mój umysł który pełny jest przemocy i bólu, ale także pozytywnych rzeczy, to chyba  przez anime różnego rodzaju ;}.
Mam nadzieje, że przy moich opowiadaniach będziecie się śmiać, bać i płakać. Oczywiście nikogo nie chce doprowadzić normalnie do płaczu, ale opowiadanie właśnie takie ma być, ma wywołać emocje i dać się zapamiętać, a także rozszerzyć temat o życiu i innych tego typu bzdetach.
Więc wiedzcie że ta pułapka to tak naprawdę wyjście na prawdziwy świat, przez który nie będzie się chciało wrócić do waszej ciasnej rzeczywistości, bo moja jest całkiem inna od waszych, przekonacie się.

Wejście


...Idąc wciąż przed siebie mijasz drzewa pokryte mchem i opadłe zwiędłe liście leżące porozrzucane wokół  ich byłych posiadaczy. Zaczynasz czuć dziwną melancholię w tym widoku, kojarzy cie się ona z nieuchronnością losu w całym swoim dotychczasowym życiu. Idziesz dalej i jak to mówią "im dalej w las tym więcej drzew", twój przypadek wcale nie jest inny, chodzić coraz trudniej, ścieżka wypełnia się powoli wystającymi z ziemi korzeniami, lecz idziesz dalej, dziwne uczucie pcha cię przed siebie, choć twe nogi jęczą ze zmęczenia upadkami po drodze. Teraz droga już całkowicie znikła w dżungli drzew, krzewów i porostów.
Nagle zupełnie niespodziewanie stajesz na ogromnej polanie, błękit nieba i słońce rażą cie w oczy, dopóki się nie przyzwyczają do światła. Dziwisz się że nigdy nie zauważyłeś tej polany idąc tym lasem, znałeś go przecież od bardzo dawna, ogrom jej jest naprawdę zadziwiający. Na środku widzisz małą chatkę, z bali i drewna, swojską, przyjazną, z sączącym się z komina dymem. Postanawiasz podejść i zapukać lecz gdy podchodzisz drzwi same się otwierają i staje w nich stary człowiek. Ty pochylasz przed nim głowę tchnięty nagłym impulsem, ale on tylko uśmiechnął się z tego powodu i powiedział ze stoickim spokojem:
-To nie mnie szukasz, to nie do mnie tu przyszedłeś, jesteś tu dla historii, ale ich tu także nie ma, idź w tamtą stronę, a zobaczysz i usłuchasz historii wielkich.-Poszedłeś we wskazanym przez palec starego człowieka kierunku i zobaczyłeś górę, której nigdy wcześniej nie widziałeś, była zbyt wysoka, chmury przesłaniały  resztę i góra ginęła w niebie. Lecz to nie szczyt jest twoim celem, ty widzisz na dole jaskinię której załomy cię przyzywają. Wchodzisz do niej spodziewając się zimna, i oślizgłych kamieni, ale zamiast tego znajdujesz ciepło i suche czyste podłoże. Naglę z ciemności wychynęła ogromna pokrytą łuską głowa smoka, jego wielotonowy grzmiący głos przyjaźnie wymówił parę zdań.:
-Czekałem na ciebie, każdy z was kiedyś tu przychodzi i zawszę po to samo-wskazał na pazurem na krzesło i kazał usiąść, chciał opowiedzieć kilka historii...